Powrót

 

 

 

 

Bosonoga Contessa

Psychoanaliza w sali kinowej

 

„Bosonoga Contessa” to w wielkim skrócie film o kopciuszku czekającym na księcia z bajki, który nadchodzi i okazuje się impotentem (homoseksualistą w zamiarze Mankiewicza-scenarzysty, czego w Ameryce lat 50. Mankiewicz-reżyser nie mógł wprowadzić na ekran). W wersji nieco rozszerzonej: madrycka tancerka, Maria Vargas (Ava Gardner), wyjeżdża do Hollywood i dzięki wsparciu oddanego reżysera Dawesa (Humphrey Bogart) robi olśniewającą karierę filmową jako Maria d’Amata. Zjawiskowo piękna, podziwiana i otoczona rojem mężczyzn, pozostaje sama, lodowato obojętna na okazywane jej względy. Do tego stopnia, że jeden z wielbicieli zarzuca jej publicznie seksualną oziębłość. Nie jest to do końca prawdą, gdyż gwiazda utrzymuje skryte związki z bliżej nieokreślonymi osobnikami, których nazywa kuzynami, a o istnieniu których wie jedynie Dawes, przyjaciel i powiernik. Nie wiemy dokładnie, kim są kuzyni, rozumiemy jednak, że związki z nimi są kompromitujące. Dawes nazywa je „brudnymi” i robi wszystko, żeby pozostały w ukryciu, z daleka od oficjalnej fasady, gdzieś na kuchennych schodach czy mrocznym podwórku. I oto zdarza się cud: Maria d’Amata poznaje włoskiego hrabiego Torlato Tavriniego, w którym zakochuje się bez pamięci i którego poślubia. Bajka zamienia się w koszmar podczas nocy poślubnej, gdy ukochany i długo wyczekiwany książę wyznaje, że w wyniku tragicznego wypadku w czasie wojny nie jest zdolny do skonsumowania małżeństwa. Ich związek będzie więc tylko piękną fasadą dla uratowania pozorów. Z czasem niezaspokojona Maria nawiązuje sekretny kontakt z szoferem, a może ogrodnikiem. Ginie zastrzelona przez męża, zanim wyjawi mu, że oczekuje dziecka. Krytyka, do której można dziś dotrzeć, podkreśla obok walorów formalnych filmu dramat zakochanej kobiety. Napomyka też o akcentach psychoanalitycznych, modnych w owym czasie w Hollywood. Rzeczywiście w męskich okazach hollywoodzkiego mikrokosmosu reżyser Dawes dostrzega potencjalnych pacjentów gabinetów psychiatrycznych, a w hrabi wyczuwa torturowanego cierpieniem neurotyka.

Istotą zranioną jest jednak przede wszystkim Maria, „chorą” jak mówi sama o sobie, czego mocno akcentowanym symbolem są jej bose nogi. Maria Vargas wyznaje Dawesowi, że będąc dzieckiem podczas wojny domowej w Hiszpanii, chowała się przed bombardowaniami w brudnych ruinach, a ponieważ chodziła boso, cierpiała zarówno ze strachu, jak i z zimna. Dziś natomiast, choć stać ją na najpiękniejsze buty, paradoksalnie woli chodzić boso. Jeśli za psychoanalitykami powtórzymy, że można mówić o neurozie, gdy dawne cierpienie staje się przyjemnością przeżywaną w sposób masochistyczny, bosonoga Maria jest z całą pewnością neurotyczką. Tylko co to za neuroza, z której chora zdaje sobie sprawę i świadomie tłumaczy jej przyczyny? Neuroza jest neurozą, gdy bolesna trauma zepchnięta zostaje na samo dno podświadomości i nikt, począwszy od chorego, a skończywszy na lekarzach, nie może się do niej zbliżyć. Bose nogi contessy są więc co najwyżej symptomem problemu o wiele głębszego i boleśniejszego. Jakiego?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zadać sobie inne: dlaczego kobieta, która przez całe lata żyła samotnie, „lodowata”, „oziębła” wobec oficjalnych adoratorów, zakochała się właśnie w tym, który, jedyny z tłumu, nie mógł jej zaspokoić? W praktyce, związek małżeński z hrabią niczego w jej życiu nie zmienił. Jak dawniej, dbając o nieskazitelną fasadę, Maria będzie utrzymywać kontakty skryte, nie do wyznania, ograniczone do kuchennych schodów bądź mrocznego podwórka. Na płaszczyźnie psychologicznej jednak związek ten zmienił wszystko. Teraz bowiem Maria może uwierzyć, że jeśli nie ma normalnego związku z szanowanym powszechnie mężczyzną, to nie dlatego, że nie jest do niego zdolna, lecz dlatego, że niezdolny do niego jest mąż! Jeśli utrzymuje kompromitujące kontakty nie do wyznania, to nie z własnej winy, lecz z winy męża! Małżeństwo z ułomnym mężczyzną zdjęło z niej poczucie winy, które najwyraźniej stało się nie do udźwignięcia. Maria Vargas nie była więc niewinną ofiarą, jak chcą tego krytycy. Posłużyła się swoim mężem dokładnie tak samo, jak on się nią posłużył. Zagrała przed światem, a przede wszystkim przed sobą, komedię swojego życia. Oczywiście, zagrała ją podświadomie.

Przyczyn jej ran, daleko boleśniejszych od ran hrabi, należy prawdopodobnie szukać w owych brudnych ruinach z dzieciństwa. Maria nie przypadkiem o nich wspomniała. Nie powiedziała jednak, nie mogła powiedzieć, całej prawdy. Coś bolesnego, nie do udźwignięcia wydarzyło się w tych ruinach. Coś, co ją naznaczyło i stało się przekleństwem na zawsze. Coś, co będzie neurotycznie powtarzać jak maszyna wygrywająca ciągle tę samą melodię. Żeby znieść cierpienie, od którego nie sposób uciec, mogła zrobić tylko jedno, przekształcić je w przyjemność, w brudną przyjemność nie do wyznania, nierozerwalną z poczuciem winy. Związek Marii z hrabią Torlato Tavrinim, to związek dwojga chorych, złamanych przez wojnę i cierpienie istot, które się potrzebowały i nieomylnie odnalazły. Taki związek nie mógł się skończyć happy endem. Przeczuwał to reżyser Dawes. Zdejmując pantofelki ze stóp martwej Marii, raz jeszcze wykazał zrozumienie dla jej skrytych pragnień.

Zofia Kozimor

________________________

©Zofia Kozimor

 

 

Powrót

Do góry